Stonehenge. Miejsce dla jednych mistyczne, a dla innych, w niepojety sposob poukladane kamole. No sa one uporzadkowane, nie da sie zanegowac.
Maja swoj urok wewnetrzny. Cos nie do ogarniecia. A jednak prezentuje lad, porzadek, regulacje i kolejnosc istnienia. Hmm... poetyka. :P
Jeszcze z czasow pomieszkiwania we wiezy. Teraz juz z niejaka obojetnoscia moge o tym miejscu mowic. Jedno okienko jakos sie przedstawialo. Do pozostalych to raczej nie chcialam podchodzic, bo raz na suficie grzyb byl, a moze nadal tam rezyduje. No i mnostwo robali i pajakow tam bylo. Dlatego tez ulokowalismy sie tylko w jednym pokoju. No coz... Kolejne doswiadczenie...
W warunkach ciemnicy totalnej, zimnicy, nawet rzodykiewka sie rozwinela. :P Chyba miala cicha nadzieje na przetrwanie. :P
Mamy w miescie ulubionego chinczyka. Zawsze mozna na Niego liczyc, chociaz nie koniecznie mozna liczyc na potrawy z tradycyjnej kuchni z Jego regionu. :P Do tej pory nie wiem co to bylo. Mam tylko nadzieje, ze nie jakies insze zwierzatko niz wolowina, cielecina, wieprzowina czy kura, a moze indyk. Lubie psieski, uwielbiam koty, mam sentyment do swinek morskich i chomikow... :D:D
Dosyc dlugo sie zastanawialam nad tym zdjeciem. No wlasnie chodzi o to, ze moze byc troche makabryczne. Ale pociecha w tym jedna, ze nie ja jestem sprawca powstania tego szkieletu. To chyba byl jakis ptak, albo cholera wie co. Nie zyje, jak widac na zalaczonym obrazku. A historia bardzo prosta. Za lodowke wpadla mi komorka. Odsunelam lodowke, wyciagnelam jakos komorke, i napotkalam ten szkielet. W szoku bylam. Zasunelam tylko nazad machine. No i poszlam na spacer. :P
A jakiś zum? Czy druidzi nie pozwalali? ;]
ReplyDeleteprzybylismy po godzinach otwarcia
Delete